Rok przerwy powodowany moją niemożnością zebrania się do pisania 😦 Może nasza tundrowa wyprawa do Norwegii mnie nastroi lepiej na kolejny sezon!
Tytułem wstępu: wyjazd jest formą letniego obozowania starszoharcerskiej drużyny uroczych dziewczyn. Osiem fajnych dziewuch + dwóch sprytnych facetów w kadrze (ja jestem jednym z nich, więc rozumiecie ironię). Jedziemy na 10 dni. Jedziemy lecąc. Na miejscu jeździmy i chodzimy. Śpimy na kempingach, lub korzystając z lokalnych uwarunkowań na dziko. Gotujemy sobie zawsze sami.
W kolejnych odsłonach będę przedstawiał kolejne fragmenty, ale szersza relacje najpewniej dopiero po powrocie…
Pierwsza część będzie o PAKOWANIU – będzie to jednocześnie podpowiedź dla dziewczyn, co warto wziąć pod uwagę, więc wszyscy pozostali – proszę nie dziwcie się, że będę się czasem zwracał bezpośrednio do Tunderek 🙂
Wspomniałem już, że LECIMY, a to wiąże się z dwoma kwestiami:
- Limit bagażu – 20 kg na bagaż główny, 10 kg na podręczny
- Ograniczenie – nie wszystko można w kabinie (np. noże, płyny), części nie można w ogóle (np. gaz).
Poniżej lista tego co zabieram ja (to co zabieramy na grupę będzie w oddzielnym poście):
Ubranie:
- 2x spodnie turystyczne – obie pary z Decathlonu, obie z odpinanymi nogawkami, bo lubię, bo wygodnie, bo czasem trzeba opalić łydki – są lekkie i szybko schną. Tu ważna informacja – NIE BIORĘ BOJÓWEK – mimo iż mega je lubię i uważam, ża jedne z najlepszych spodni do turystyki, to po prostu tym razem tnę wagę. Dwie pary, bo trochę asekuracyjnie podchodzę i przy ich minimalnej wadze, nie chcę popadać w skrajność z redukcją bagażu.
- 10x skarpety – ponownie decathlon, niskie, lekko za kostkę, bo takie buty zabieram, mam zarówno ich topowe modele jak i te najtańsze – miażdżącej różnicy nie widzę.
- 10x bokserki – tu pierwszy raz zaszaleję na funkcyjne bokserki, zwykłe mi się bardzo szybko zużywają przy turystyce, zobaczymy jak będzie z takimi do biegania 🙂
- spodenki kąpielowe – będzie morze, będziemy biwakować na wyspie! grzech nie skorzystać.
- 10x koszulki – zaskakujące, ale nadal decathlon, i ponownie część to najtańsze modele, kilka lepszych – tu widzę różnicę, te droższe dużo lepiej znoszą kolejne wyjazdy i nie wyglądają po kilku jak szmata, nadal jednak cena robi robotę i zawsze mam na stanie kilka z samego dołu półki cenowej – cenię te koszulki za wagę i objętość.
- Bielizna termiczna+skarpety – mój zestaw do spania, a dodatkowo ratunkowy komplet gdybym zniszczył całą resztę. Bieliznę mam markową, z merynosa (warto, polecam), skarpety z Juli – rewelka!
- Cienki polar lub bluza z kapturem – najtańszy, cienki polar turystyczny z decathlonu, jest moją pierwszą warstwą docieplającą. Rozważam jeszcze zabranie w jego miejsce bluzy WOSM (bo gadżeciarska) ale biję się z myślami szacując wagę obu.
- Puchówka – główna siła docieplająca, ja nadal pozostaję wierny jednej marce sklepu, ale każda puchówka będzie miała te same zalety: rozmiar, wagę i dobrą termikę. Nie jedziemy na lodowiec, więc cienki model całkowicie wystarczy.
- Wiatrówka – odpowiedź na deszcz i wiatr. Nadal lekka i pakowna.
- Czapka, szalik, rękawiczki – ten skład zabieram ZAWSZE, obojętne gdzie i w jakiej porze rok jadę. Proste, polarowe, dolny przedział cenowy.
- Arafatka – jako dodatkowy szal, dodatkowa czapka, zapasowy ręcznik, awaryjna chusta trójkątna… lekka i wielofunkcyjna
- Czapka z daszkiem – bo zakładam jednak więcej słońca niż chmur
- Poncho – lekkie, zakrywa mnie z plecakiem, którego nie muszę nawet zdejmować przy zakładaniu, mogę z niego rozbić awaryjne schronienie lub po prostu osłonić bagaż na postoju/noclegu, więc liczba zastosowań (przy minimalnej wadze) rekompensuje mi fakt, że to drugie moje zabezpieczenie przeciwdeszczowe.
- Niskie buty trekingowe – przed kostkę, bez żadnej membrany – o takiej porze roku wolę opcję ewentualnego przemoczenia i szybkiego schnięcia, większość trasy, to raczej łatwy treking, więc rezygnuję z ciężaru moich zawodowych butów.
- Sandały – na plażę, pod prysznic, awaryjnie na szlak, bo to model „turystyczny”.
Jak widać w części ubraniowej ciąłem wagę dość mocno. Pamiętajcie, że jedziemy latem, w dużej części do cywilizacji, więc nie zakładam super trudnych warunków. Mogłem spokojnie ciąć dalej ograniczając liczbę koszulek, majtek i skarpetek, ale w mojej ocenie przy takich rzeczach oszczędność ciężaru nie rekompensuje konieczności prania na szlaku 🙂
c.d.n.